Kazun
Z myślą o dużych rybach wybraliśmy się z Pawłem do Kazunia. Chcieliśmy zrobić powtórkę i kolejny rzeczny trening z tyczką.
Na miejscu byliśmy jeszcze po ciemku. Nie jesteśmy aż tak wyrywni , ale aby móc połowić trzeba być jeszcze przed świtem. Wszystko przez dużą popularność tej miejscówki. Z resztą o ile mam być szczery chyba na wszystkich znanych mi miejscówkach o tej porze roku panuje ścisk i natłok a wędkarzy często jest więcej niż ryb.
Ale do rzeczy. Ponieważ do świtu mieliśmy grubo ponad godzinkę mogliśmy spokojnie zająć się rozstawieniem sprzętu i rozrobieniem mieszanki.
Użyliśmy dwa i pół kilo zanęty leszczowej firmy Mondial wymieszanej z 16 kilogramami gliny. Do tego dodatki w postaci pieczywa fluo i oczywiście mięsa – zamrożonych białych i pinki.
W drugim kotle przygotowaliśmy pięć kilogramów gliny wymieszanej z siekanymi czerwonymi robakami – czerwonych mieliśmy aż 700 ml. Całość dowilżona aromixem Vers de Terre.
W trzecim kuble wymieszaliśmy 4 i pół kilograma gliny z kukurydzą i 200 ml zamrożonej pinki.
Wszystkie mieszanki zostały sklejone super mocnymi klejami Mondiala . W kuble z siekanymi czerwonymi przetestowaliśmy klej firmy Venire.
O świcie zaczęliśmy „bombardować” rzekę, a co za tym idzie 30 kul powędrowało pod nasze wędki na wstępne nęcenie.
A teraz o tym co się działo rano….
Rano nasza Wisła dała nam nieźle popalić. Przez pierwsze dwie godziny woda podniosła się o 20 cm. Ryby po prostu nie było. Duża woda wypędziła wszystko z łowiska.
Poniżej Wisła i jej podwyższony stan
Jednak koło godziny siódmej rano woda zaczęła gwałtownie opadać. Opadła co najmniej 30 cm i zaczęła odsłaniać brzegi. Co za tym idzie zameldowały się też pierwsze ryby.
Paweł zaczął łowić leszczyki.
Ja natomiast konsekwentnie uparłem się że złowię dziś dużą rybę. Dwa czerwone robaki na sporym haku i zero pływania. Ryb szukam tylko ze stopa.
Niestety duże ryby tego dnia ignorowały moje zestawy. Owszem złowiłem kilka leszczy ale masa ich odstawała od tych, które snuły się w mojej głowie.
Paweł natomiast konsekwentnie wyjmował kolejnego leszcza.
Uparcie stawiał na białe robaki co jak widać opłaciło się. Koło dziesiątej zaliczył potężne branie – zacięcie i wiemy już że ryba jest naprawdę duża. Wyjęcie jej z nurtu na gumie 1,2 mm to dość trudna sprawa. Na szczęście Paweł zdążył szybko zrolować tyczkę i na topie leszcz nie mógł już mu się wymknąć. W ten oto sposób padła największa ryba tego dnia – leszcz o wadze 2190 gram. Dodam tylko, że został wyjęty w asyście widzów , którzy bacznie przyglądali się jak łowimy.
Poniżej największy leszcz
Potem nasze łowisko odwiedziły małe „wąsacze” , które szybciutko wypuszczaliśmy .
Przyłowem był też karaś ,krąp, płoć i certa która wybrała mój zestaw z czerwonym robakiem.
Paweł tradycyjnie wyjął kolejnego leszcza.
Tak to był prawdziwy nokaut. Z ponad dziesięciu kilo, które tego dnia złowiliśmy Paweł złowił co najmniej 8 kilo ryby.
Ja zaryzykowałem „ na grubo” i dostałem tęgie baty. Paweł postawił na delikatne zestawy - łowił na spławiki Cralusso, do których obaj zaczynamy się przekonywać.
Tak oto dostałem lanie w Kazuniu.
Do następnego .
Marcin Cieślak