Zawody Tygodnia Czystości Wód 2013
Tegoroczny sezon rozpoczeliśmy wyjątkowo późno. Pół roku zimy dało się mocno we znaki i kto nie szalał na lodzie z bałałajką, ten miał wystarczająco dużo czasu aby zapomnieć, że w ogóle uprawia to szlachetne hobby. Jednak już pierwszy trening podczas, którego łowiliśmy tu piękne płocie i jednocześnie marzliśmy przewiani do szpiku kości dawał nadzieję na spotkanie z fajnymi rybami. Widok gładkiego zalewu uspokajał, że przynajmniej tym razem wszystko nie skończy się katarem. Nie ukrywam, że miałem duży apetyt na dobry wynik bo w ubiegłym roku obie imprezy organizowane na tym zbiorniku wygrałem, co oczywiście dodaje niezłego kopa i pewności siebie! Cóż, chcieć nie zawsze znaczy móc, ale o tym poniżej:)
Pomimo tego, że większość z nas czekała na swoje pierwsze zawody z wypiekami na twarzy, to wiosenne kaprysy łowiska w Komorowie odstraszyły wielu zawodników, którzy nie chcieli psuć sobie statystyk już na otwarciu sezonu. W imprezie wystartowało 16 osób w dwóch kategoriach. Tym razem ekipa z Grodziska Mazowieckiego była skromniejsza niż zwykle. Oprócz mnie na starcie pojawił się jeszcze Łukasz Matusiak. Nie zabrakło natomiast większości zawodników z Team Pruszków, którzy gdy przyjechałem na miejsce zbórki już domaczali, przesiewali i przygotowywali się do walki.
Zalew w Komorowie, to łowisko na którym metr wody to już pełnia szczęścia! Prawdopodobnie przez to właśnie, ryba w nim zamieszkująca jest bardzo wrażliwa na wszelkie wahania i nagłe zmiany pogody. Niestety rano zanim wsiadłem do samochodu, musiałem skrobać szyby, a to oznaczało, że kto wylosuje stanowisko w sektorze ”od Pęcic” na branie poczeka sobie bardzo długo. Tam właśnie słońce pojawia się najpóźniej, a ryba będzie żerowała w miejscu gdzie woda ogrzewana jest pierwszymi jego promieniami. To zresztą potwierdzili już nad zalewem wędkarze dobrze znający to łowisko. Wystarczy powiedzieć, że niektórzy siedzący ”od chodnika” łowili w koszulkach z krótkim rękawem, a my siedzieliśmy przez długi czas w kurtkach. Wszystko to w jednym miejscu i czasie!
Punktualnie o 7 uczestników przywitał Prezes Koła nr 18 Wojtek Kamiński, a chwilę później rozpoczeliśmy odprawę i losowanie.
Na pierwszy rzut poszli juniorzy.
Dwunastu seniorów losowało swoje stanowiska podzielone na dwa równe sektory sześcioosobowe.
Zawody rozgrywane były „na żywej rybie”, z wyłączeniem okonia (wym 18 cm.) i oczywiście ryb będących pod ochroną.
Losowanie nie było niestety szczęśliwe, bo rzuciło mnie do wspomnianego powyżej sektora od Pęcic. Po cichu liczyłem jednak, że przewidywania kolegów się nie sprawdzą i ten brzeg jak niemal za każdym razem obdaży nas rybami. Ponoć nadzieja umiera ostatnia!
Tuż obok polosował Marcin Kostera, jeden z faworytów do wygrania imprezy.
Wypisz wymaluj sytuacja niemal identyczna jak na niedawnym treningu. Tylko koniec tej historii będzie zupełnie inny. W naszej strefie łowili również Tomasz Pogorzelec i Piotrek Leleniak.
W drugim sektorze (od chodnika) znaleźli się pozostali członkowie Team Pruszków. Michał Brzezowski, Michał Tobiasz i Łukasz Skirski.
Przy samej tamie swoje stanowisko wylosował Krzysiek Opłocki.
Tu także trafili Łukasz Matusiak i Edward Opłocki.
Sektor juniorów zlokalizowany został w bezpośredniej bliskości tarliska, tak aby młodzi adepci wędkarstwa mieli możliwość łatwiejszego dotarcia do ryb. Przede wszystkim chodziło o karasie srebrzyste, które upodobały sobie szczególnie tą część zalewu. Faworytem w tej kategorii był Łukasz Gierach.
Sygnał wolno łowić zabrzmiał o 9.10 i niemal od razu zawodnicy łowiący na brzegu od chodnika sięgnęli po podbieraki. Na lidera wyrastał w szybkim tempie Krzysztof Opłocki. Kolejny raz zalew pokazał zatem swoją nieobliczalność, bo przecież miejscówka, na której łowił uważana jest za jedno z gorszych stanowisk i rzadko osiąga się tu dobre wyniki. Krzysiek jednak nie raz już wygrywał zawody na „Komorowie” i poradził sobie także tym razem.
Pozostali zawiodnicy gonili lidera, często sięgając po wędki odległościowe. Match’em łowili min Michał Tobiasz i Łukasz Skirski.
W naszym sektorze ryby zgodnie z oczekiwaniami póki co, nie widział nikt. Prowokacja, odchudzanie zestawów, zabawy gruntem, czy wszelkie tajne dodatki nie dawały jednak żadnego efektu. Szukanie drobnicy ze skróta, żeby choć delikatnie zapunktować i wyjść na prowadzenie w sektorze, także nie szło najlepiej. Rybę wcieło zupełnie i co niektórzy zaczeli wspominać nawet pamiętne zawody z czebaczkami w roli głównej, gdzie sędziowie musieli mierzyć ryby, bo waga nie dawała rady zarejestrować połowu.
Tymczasem koledzy po drugiej stronie oprócz regularnego doławiania dorodnych płoci,trafiali także piękne bonusy. Liderem tej nieoficjalnej konkurencji, był Łukasz Skirski, który zaliczył kilka dużych ryb z różnych gatunków.
Michał Brzezowski nie miał tyle szczęścia i podobnie jak lider przy tamie, swój połów opierał głównie na regularnie łowionej płoci.
Pięknego zielonego bonusa udało się jescze wyholować Michałowi Tobiaszowi.
Jak sami widzicie, sektory w których łowiliśmy różniły się od siebie jak dzień i noc i patrząc na powyższe zdjęcia, ciężko uwierzyć, że na tym samym akwenie nieopodal cały sektor po 2 godzinach zawodów był bez ryby.
Tylko dwóch zawodników, Marek Leleniak i Marcin Kostera próbowali także odległościókami dobrać się do jakichkolwiek ryb.
To był przysłowiowy strzał w dziesiątkę, ale również okupiony chwilami zwątpienia. Dopiero po około dwóch godzinach „Kostek” zaczął łowić płocie na 30 metrze i wiadomo już było, że nawet w momencie wejścia ryb pod tyczkę ciężko będzie go dogonić. Marcin regularnie punktował oddalając się pozostałym konkurentom z sektora.
W ostatniej godzinie ryby pojawiły się pod tyczką. Najpierw na stanowiskach bliżej tarliska, a u mnie około 20 minut przed końcem zawodów. Kilkanaście płotek pozwoliło mi jedynie wybronić się przed zerem i nie zająć ostatniego miejsca. Na więcej nie było czasu, tymbardziej, że płocie łowione przeze mnie były zbyt małe, żebym mógł nawiązać walkę. Podobnie zdecydowany lider sektora łowiący obok mnie, któremu ryby pod tyczkę weszły w tym samym momencie. Jednak jak pisałem wcześniej przewaga, którą wyrobił sobie matchówką pozwoliła mu spokojnie czekać na końcowy sygnał. Kostek wygrał nasz sektor uzyskując ponad 3 tyś punktów.
Drugie miejsce zajął Piotrek Leleniak, a trzecie punktowane miejsce w sektorze przypadło Tomkowi Pogorzelcowi.
Moje niespełna osiemset punktów nie mogło mnie cieszyć, choć i tak byłem już bliski pogodzenia się z faktem ugrania na zawodach pierwszego w zyciu ZERA.
Wyniki zawodników łowiących na chodniku można było nazwać jedynie klasycznym Pythonowskim „ zupełnie z innej beczki”! Koledzy łowili piękne płocie, leszcze, liny, a kilka ryb wygrało nawet z wędkarzami zrywając im cienkie przypony. Rywalizacje w tym sektorze zdominował Krzysiek Opłocki i z wynikiem 5860 pkt zwyciężył również w klasyfikacji generalnej zawodów.
Drugie miejsce zajął Michał Tobiasz uzyskując 5460 pkt,a trzeci w tym sektorze Łukasz Skirski, który zbliżył się do granicy 5 tyś punktów
Warto wspomnieć także o tym, że dopiero czwarty w tym sektorze Michał Brzezowski uzyskał świetny rezultat i przekroczył granicę 4 tyś. punktów.
Zwycięzca zawodów, Krzysztof Opłocki.
W kategorii juniorów zgodnie z oczekiwaniami triumfował Łukasz Gierach.
Warto przypomnieć, że tradycyjnie już podczas inauguracji sezonu organizowanej przez Koło PZW nr 18 w Pruszkowie, zamiast pucharów i medali najlepsi otrzymują talony na zakupy wędkarskie. W tych zawodach gospodarze nie byli zbyt gościnni:) i zajeli wszystkie premiowane miejsca, a talony zgodnie przekazali dla miejscowej szkółki wędkarskiej.
Pełne Wyniki Zawodów:
Prawie cała ekipa biorąca udział w zawodach ”Z okazji Tygodnia Czystości Wód”
P.S. Na koniec warto dodać jeszcze, że podczas tych zawodów Łukasz Skirski, który w ubiegłym sezonie zakończył starty w kategorii juniorów, odebrał pamiątkową statuetkę ”Za wybitne osiągnięcia sportowe”, przekazaną przez Okręg Mazowiecki PZW. Przypominamy, że Łukasz w ubiegłym roku wywalczył tytuł Wicemistrza Polski juniorów.
Nad prawidłowym przebiegiem zawodów jak zwykle niezawodnie czuwał Kazimierz Leleniak, Sędzia Klasy Okręgowej.
Tekst i foto: Tomek ”sircula” Sikorski
Foto: Karol Kostera
materiał ze strony wyczyn.frix.pl