PUCHAR KSIĘDZA PROBOSZCZA
XII edycja Pucharu ks Prałata Andrzeja Perdzyńskiego to druga impreza rozgrywana w tym sezonie na Zalewie w Komorowie. Pogoda na początku imprezy dopisywała, a zalew prezentował się naprawdę urokliwie. Mieliśmy tylko nadzieję, że ta cisza i spokój nie przełoży się także na zupełny brak ruchu w naszych łowiskach. W końcu ten zalew, który nie raz pokazywał nam, kto tu rządzi!
Na starcie pojawiła się spora jak na ten akwen liczba zawodników. W miejscu zbiórki stawiło się 30 wędkarzy rywalizujących w 3 kategoriach. Liczba uczestników godna uznania, tym bardziej, że była sobota, a wielu z nas, już w nocy wyruszała na zawody okręgowe w oddalonym o 200 km Wykrocie!
Wśród zawodników nie zabrakło także tych, którzy zawsze znajdują się w gronie faworytów do końcowego triumfu. Na starcie pojawił się niemal cały Team Pruszków.
Nie zawiedli także reprezentanci grodziskiej ”Jedenastki”. Tym razem w liczbie czterech osób, czyli niżej podpisanego i Adama Laskowskiego oraz startujących w kategorii plus 50, Jacka Dunaja i Mariana Modrzejewskiego.
Sektor seniorów usytuowany był standardowo już na chodniku.
Juniorzy łowili od Pruszyńskiego, a startujący w kategorii plus 50 rozlokowani zostali na ”Pęcicach”.
Zawody rozgrywane były ”na żywej rybie” więc unikneliśmy koszmaru z niewymiarowym okoniem w roli głównej, którego zresztą padłem ofiarą dzień później, ale to juz zupełnie inna opowieść;)
Rok temu udało mi się wygrać XI odsłonę tej imprezy z wynikiem 3960 punktów o czym możecie sobie przypomnieć tu , więc apetyt na dobry rezultat był spory. Zdawałem sobie sprawę, że w tym sezonie łatwo nie będzie bo czasu na ”myślenie o rybach” mam zdecydowanie mniej. Losowanie tym razem nie było dla mnie zbyt szczęśliwe, trafiłem w sam środek sektora.
Z lewej strony łowił Tomek Pogorzelec, z którym wyjątkowo często startujemy ramię w ramię podczas zawodów. Los rzuca do tego samego sektora lub nierzadko na sąsiednie stanowiska.
Z mojej prawej strony wylosował stanowisko jeden z najlepszych pruszkowskich zawodników, Michał Brzezowski.
Wyjątkowo nikt tego dnia nie rozkładał matcha. Woda w zalewie już się nagrzała na tyle, aby ryba mogła się rozejść i nie trzeba było jej szukać z odległościówki.
Tradycyjnie za najlepsze stanowiska w sektorze seniorów uważane były te najbardziej zbliżone do tarliska. Wylosowali je Adam Laskowski i zawsze na luzie Artur Jakubowski.
Miejsce, które rok temu dało mi zwycięstwo wylosował tym razem Krzysiek Opłocki.
Od poczatku szczególną uwagę zwracałem na mój prawy bok. Michał Brzezowski to zawsze silny przeciwnik i to właśnie on był moim ”papierkiem lakmusowym”. Michał łowił trochę więcej ryb, ale jego płocie były mniejsze od moich. To pozwoliło mi nie tracić dystansu do jednego z faworytów imprezy. Wiadomo jednak było, że ze środka łatwo do czołówki się nie przebijemy. Tymbardziej, że jak wieść niosła Marcin Kostera i Krzysiek Opłocki od początku zawodów często używali podbieraka. Zresztą większość zawodników w sektorze coś odławiała i budowała powoli wynik.
W trzeciej godzinie zawodów pojawiła się szansa na znaczne odskoczenie rywalom, bo zacząłem seryjnie odławiać spore płocie. Niestety w momencie, w którym można było znacząco podreperować wynik, po jednym z wyjazdów kubkiem, brak ostrożności i błąd techniczny sprawił, że przywaliłem wyżej wymienionym centralnie w nęcone miejsce. Wiadomo było, że na tak płytkim łowisku taki błąd może przekreślić szansę na dobrą lokatę. Cóż, zbyt mała ilość treningów w tym sezonie, bo dodam, że przed tymi zawodami miałem miesięczną przerwę w wędkowaniu robi swoje. Płocie odskoczyły, a ja przez dłuższy czas bezskutecznie prowokowałem ryby do brania. Szczęściem w nieszczęściu bylo to, że w tym czasie i u innych zawodników praktycznie nic się nie działo, bo rybę gdzieś wcięło. Nie łowił już także mój bezpośredni konkurent, Michał Brzezowski.
Warto dodać, że pogoda już podczas rywalizacji do najstabilniejszych nie należała. Co chwila trzeba było rozkładać parasol, raz z powodu deszczu, a raz aby ochronić się przed palącym słońcem. Postraszyły nas także lekkie pomruki przewijającej się gdzieś w okolicy burzy. Na szczęscie przeszło bokiem. Istne wariactwo pogodowe, które niestety panoszy się już na zachodnim mazowszu od jakiegoś czasu. Ma to oczywiście spory wpływ na żerowanie ryb i intensywnośc brań.
W trakcie zawodów Patron i Fundator Imprezy ks. Prałat Andrzej Perdzyński podpisał dyplomy bo niestety z powodu czekających na niego jeszcze obowiązków nie mógł wręczyć trofeów podczas dekoracji..
Po 4 godzinach okazało się, że kolejny raz nie ma mocnych na ”Kostka”. Marcin wygrał zdecydowanie sektor seniorów uzyskując wynik 3580 pkt.
Drugie miejsce przypadło Krzyśkowi Opłockiemu, który również rok wcześniej zajmował to samo miejsce na podium, a 3 miejsce zdobył łowiący pierwszy sezon w seniorach Łukasz Skirski.
Zawodnicy łowili głównie płotki, a nielicznymi bonusami były niewielkie linki. Nie było tak ładnych ryb jak podczas wiosennych zawodów.
Na dekorację najlepszych zawodników musieliśmy trochę poczekać bo deszcz rozszalał się na dobre i kto żyw uciekał pod namiot ”Prezesa”, łapiąc przy okazji coś smacznego z grilla:). Po kilkunastu minutach ulewa jednak odpuściła i mogliśmy w końcu oklaskiwać zwycięzców. Nagrody w imieniu fundatora i patrona ks. Prałata Andrzeja Perdzyńskiego oraz Zarządu koła PZW nr 18 w Pruszkowie wręczył Prezes, Wojtek Kamiński.
Podium w kategorii Seniorów
Pełne wyniki:
Juniorzy
Podium w kategorii plus 50
Tradycyjnie już podczas tej imprezy wręczany jest także Puchar w Kategorii Open, czyli dla zawodnika, który złowił najwięcej ryb bez względu na kategorię. To trofeum również wywalczył Marcin Kostera. Jak zwykle zwycięzcy podczas Pucharu Prałata mogli liczyć na puchary wysokiej jakości, które biją na głowę nawet te wręczane na zawodach rangi Mistrzostw Polski. Co potwierdzili zresztą wędkarze mający okazję startować w imprezach najwyższej rangi.
Gratulacje dla zwycięzców i pozostalych zawodników, którzy również dzielnie walczyli we wszystkich kategoriach. Dziękuję za doskonałą atmosferę i oby w podobnym klimacie i równie porządnej obsadzie spotkać się za rok:)
Tekst i Foto :Tomek ”sircula” Sikorski
Foto: Wojtek Kamiński