Sierpniowe Złotka
Sierpniowe Złotka
Po męczącym sezonie zawodniczym w końcu zatęskniłem za normalnymi rybami. Dość miałem zawodniczych rybek które nie dostarczają takich emocji jak hole dużych ryb. Pierwsza myśl gdzie jechać to rzeka która zazwyczaj obdaża pieknymi rybami, ewentulanie popularny ostatnio Halinów na którym karpi można połowić ile tylko dusza zapragnie. Ale po rozmowach z kolegami postanowiłem pojechać na pobliski Piorunów, który słynie z dużych karpi i amurów. W myślach widziałem już wygiętą tyczkę i wyjeżdzający amortyzator pod naporem okrętów, zamieszkujących tamten akwen.
Wybór padł na niedziele, zaraz po zawodach a co za tym idzie byłem dobrze zaopatrzony w jokersa, kastery, czerwone robaki oraz w grube białe. Jako, że planowałem posiedzieć około 4h nad wodą byłem dopiero o 8 rano, ale nad wodą było sporo miejsca. Miejsce wybrałem przypadkowo ponieważ byłem tam pierwszy raz. Szybko rozwinołem kombajn i zaczołem gruntowanie, miejsce wyglądało obiecujaco ponieważ po lewej stronie miałem wypłycenie około 40 cm które schodziło dosyć stromo do 80 cm , i właśnie na tym kancie miałem zamiar położyć zanetę.
Zestawy pomimo dużych ryb miałem rozwiniete delikatne, główna 0,10 0,12 oraz na karpie zestaw 0,22, do tego dostosowanie odpowiednie przypony. Spławiki 0,3gr 0,6gr oraz najcięzszy 1gr. Jako zanęte posłużyła mi mieszanka płoci marcela + karpiowa lorenca, do tego argilla jako nośnik robaków. Na wstępne nęcenie poszło 14 kul gliny + 5 kul zanęty.
Ryb spodziewałem się po około 30 min ze względu na płytką wodę, ale już po 5 min na haczyku pojawia się leszczyk za 100gr, poźniej następny i kolejny, nie tego chciałem....... Donęciłem gliną z robakami i po chwili kolejne zacięcie i w podbieraku ląduje piękny leszcz na oko 1300gr, kolejny wstaw tym razem ryba walczy jeszcze bardziej, efekt leszcze 1,5 kg. Niestety ryby się spłoszyły, więc postawiam postawić na karpia, spławik stoi może z 5 min piekny odjazd guma wyjeżdza do końca i pstryk …. żyłka 0,18mm pęka niczym pajęczyna. Kolejne donęcenie i znów odjazd ale ryba daje się zatrzymać, przed podbierakiem widzę coś pięknego, karaś złoty - szeroki niczym patelnia ląduje w koszu, oceniam ją na 1kg, cieszę się ponieważ to mój rekord życiowy.
W ciągu godziny doławiam jeszcze lina ponad 1 kg i spinam prawdopodobnie pięknego karasia :(, później znów pojawiają się leszczyki które biorą co wstaw. Przychodzi moment, że drobnica gdzieś znika, postanawiam znów postawić na karpia i sytuacja znów się powtarza- branie zacięcie odjazd i trzask ….... kolejny okręt wybrał kierunek środek i nic nie było w stanie go zatrzymać.
Efekt 4 godzinnego łapania to około 7-8 kg ryb z dwoma złotkami reszta to leszcze i leszczyki, myślę że jak na debiut to wyszło całkiem ładnie, szczególnie cieszę się z karasia złotego mojego nowego personal best.
Po tygodniu postanowiłem zrobić powtórkę ale tym razem z myślą o karasiach :) skoro był jeden czemu miało by nie być więcej.
Miejsce wybrałem to samo, tylko troszkę inaczej zanęciłem. Więcej zanety ukierunkowanej na karasia + grube dodatki kukurydza, pelet i gruby biały. Całość uzupełniła paczka Argilli, jako dociążenie. Zestawy miałem te same ale mocniejsze gumy, nauczony odjazdami karpi.
Na początek poszło do wody 10 kul i cisza.................... Nie wiedziałem co się dzieje, ostatnio co wstaw leszczyki tym razem cisza i spokój. Ale pierwsze branie po 20 min kończy się zacięciem 1kg leszcza, kolejne branie i ryba nie daje się oderwać od dna, muruje ale udaje się skrócic do topu. Po mału podciagam i w podbieraku ląduje 1,5 kg złoty karaś !!!!!
Jestem w szoku taką rybę widziałem pierwszy raz, coś pięknego ,okrągły jak talerz złocisty karaś. Szybko odchaczam, wyjazd i kolejny walczy na wędce tym razem 1kg :) do pełni szczęścia zacinam 3 szt około 1,3 kg :)
Takie ryby są warte poświęceń i czekania na to jedno branie. Do końca łapania brały same leszczyki. Ale na takie ryby warto polować całe dnie a nawet noce.